Emocjonalna równowaga

13 marca 2024 r. odbyło się kolejne spotkanie DKK przy Wypożyczalni Głównej WiMBP w Zielonej Górze. Tym razem przeczytałyśmy dwie powieści, napisane przez kobiety o kobietach. Piszę o tym nie bez kozery, bo pierwsza z autorek, Marie Benedict (prawdziwe nazwisko Heather Benedict Terrell, prawniczka, która porzuciła dla pisania swój pierwszy zawód) specjalizuje się w powieściach biograficznych o niezwykłych kobietach, żyjących w różnych epokach. My przeczytałyśmy jej debiutancką „Panią Einstein”. Rzecz jest o Milevie Marić, pierwszej żonie Alberta Einsteina i ich historii rodzinnej. Mileva, młoda, zdolna, studiująca „męski” kierunek – fizykę, miała to szczęście czy nieszczęście spotkać na swojej drodze przyszłego geniusza. Trochę banalnie, zakochała się, przynajmniej na początku z wzajemnością, ale happy endu nie było. Nie wiadomo, czy wszystkie wydarzenia opisane w książce rzeczywiście miały miejsce, ale taka jest specyfika powieści biograficznej – białe plamy wypełnia fantazja twórcy. Jedno jest pewne, z kart biografii wyłania się brzydka twarz przyszłego noblisty i to jest raczej rzecz prawdziwa. Z rzutkiej, inteligentnej kobiety Einstein zrobił kurę domowa i służącą. Mało tego, przedziwny był jego stosunek do swojego pierwszego dziecka (może dlatego, że jeszcze nieślubnego) – nigdy go nawet nie zobaczył. Był niedojrzały, nieodpowiedzialny, niewierny i okrutny. Dziś powstały nawet teorie, że ten chłód i brak uczuć mógł sugerować, że Einstein był w spektrum autyzmu. Tak czy inaczej, jak podsumowała dosadnie na łamach portalu Lubimy czytać jedna z czytelniczek: „Kolejny autorytet runął, a z Einsteina był kawał ch…”. Chyba wszystkie miałyśmy odczucie jakiegoś bólu, który towarzyszył czytaniu tej biografii. Kolejne, niewykorzystane szanse inteligentnej kobiety i zmarnowane życie – przytłaczający smutek.

Natomiast druga powieść, autorstwa Ann Patchett „Tom Lake” niesie zupełnie inne przesłanie. To pełna ciepła obyczajówka, ale wcale nie taka banalna. Główna postać, matka trzech córek wraca wspomnieniami do czasów młodości, kiedy miała szansę na realną karierę aktorską i związek z przyszłym zdobywcą Oscara. Nic z tego nie wyszło, ale strata nie zawsze oznacza dramatyczne powikłania, osobiste szczęście da się zbudować na bazie własnych niepowodzeń. W USA powieść przeczytała jako audiobook wybitna aktorka Meryl Streep, bo historia po prostu ją zachwyciła. Nam też się spodobała, była kojąca i ciepła. Coś dla przeciwwagi dla smutku, płynącego z powieści „Pani Einstein”. Poczułyśmy taką czytelniczo-emocjonalną równowagę.

Maria Macała

dkk-przy-wypozyczalni-13_03_2024


Drukuj