12 listopada 2025 r. podczas spotkania DKK działającego przy Bibliotece w Łagowie omawiano książkę Eweliny Ślotały – „Matki Konstancina”.
Autobiograficzna powieść Eweliny Ślotały wciągnęła czytelniczki w patologiczny świat „wielkich tego świata”, całkowicie niedostępny dla tzw. zwykłego zjadacza chleba. To świat postaw i wartości obcy i nie do zaakceptowania dla przeciętnego Polaka. Faktem jest, że autorka z premedytacją szokuje czytelnika, obnażając najintymniejsze i najwstrętniejsze tajemnice tego zamkniętego środowiska.
„Matki Konstancina” to jedne z czterech tego typu pozycji, jakie autorka zdążyła napisać. Każda strona książki ma wywoływać słuszne oburzenie i sprzeciw, szczególnie wśród kobiet, gdyż przecież one, jako matki, starają się kierować zupełnie innymi standardami opieki i wychowania swoich dzieci.
Każda z nich ma szlachetniejsze zasady wychowawcze, wolne od blasku złota i fałszywej doskonałości. Takie myślenie daje jedynie złudne poczucie bycia lepszymi matkami. Bo tak szczerze: czy żadna z nich nie marzyła o niani po którejś kolejnej nieprzespanej nocy, o wspaniałych prezentach pod choinką czy ciekawszych wakacji? Czytając powieść ma się wrażenie, że konstancińskie dzieci obsypywane dobrami, w obłędnie drogich ciuchach, pałętają się między nieobecnymi ojcami, znerwicowanymi i często uzależnionymi matkami a ciągle zmieniającymi się opiekunkami.
Są świadkami przemocy, alkoholu, narkotyków, a wszystko to przykryte wymuszonym obrazem fałszywego szczęścia. Lecz jest też druga strona medalu: bo czy tych wszystkich brudów nie można znaleźć na zwykłym blokowisku? Czy przyjście w markowych butach do szkoły nie wywołuje poczucia wyższości i zazdrości? Trzeba jednak pamiętać, że bardzo trudno jest zostać matką Konstancina. Jeszcze trudniej utrzymać ten status, dlatego te kobiety muszą ciężko pracować i wiele poświęcać dla dobra swojego i swoich dzieci.
Nie można też upierać się, że konstancińskie dzieci nie są szczęśliwe.
Traktowane są jak małe królewiątka: spełniane są ich wszystkie kaprysy, żyją w poczuciu bezpieczeństwa (bo tatuś i mamusia rozwiążą każdy problem), zwiedzają świat, uczą się języków, otrzymują bardzo dobre wykształcenie, a do tego mają bardzo ułatwiony start w dorosłość. Nie znają innego świata. To dla nich ich matki znoszą często niełatwą, pełna upokorzeń codzienność. Jak niełatwą, możemy zaobserwować, śledząc życie jednej z żon i matek Konstancina, autorki powieści, pani Ślotały, która mimo niezaprzeczalnej urody, wysokiej inteligencji, przebojowości i wysokiego poczucia własnej wartości, wolnej od mężowskiej dominacji, okupiła swoje życie depresją oraz stanami lękowymi.
Dlatego na pocieszenie dla wszystkich, którzy nie dostąpią zaszczytu bycia rezydentem Konstancina, wniosek jest taki, że bycie bogatym na trzeźwo jest nie do zniesienia.
Aldona





